mamablizniacza

mamablizniacza

poniedziałek, 27 czerwca 2011

dobre złego początki...trzeba było wybrać morze...

Wczorajszy dzień który zapowiadał się sielsko-anielsko okazał się kompletną klapą. Jedną wielką klapą!.
Ale zacznijmy od początku:)... Jako, że sobotę mieliśmy dość wypełnioną obowiązkami ja domowo-dzieciowymi a M motoryzacyjno-ogrodowo-reperkowymi czy jakkolwiek to by nazwać. On spędził cały dzień poza domem załatwiając mnóstwo spraw a ja spędziłam cały dzień w domu z naszymi dzieciakami. Była u nas znajoma z synkiem więc czas mijał fajnie ale mimo to była potwornie tym dniem zmęczona. W niedziele mieliśmy zaplanowaną wycieczkę nad morze do Bridlington. Tyle, że po tej sobocie byliśmy tak padnięci, że stwierdziliśmy iż najlepszy relax to będzie basen plus nasz ogródek niż jazda do Bridlington 2h w jedną stronę:/hmm...
Rano jak co niedzielę pojechaliśmy do Kościoła a później wracając na drodze niedaleko nas auto stanęło w płomieniach - straszny widok:(dobrze, że ludzie zdąrzyli z niego uciec. Drogę zamknięto wywieszono znak "objazd inną drogą" tyle, że tej innej drogi już nie wskazali. My nie znaliśmy innej drogi jak trafić do nas:/no owszem znaliźmy jedną ale były na niej roboty drogowe więc też zamknięta:/Całe szczęście mieliśmy nawigacje ze sobą jak nigdy jej nie zabieramy w krótkie znajome trasy tak jakoś znalazła się w aucie tego pechowego dnia i doprowadziła nas do domku:)
No i to był jedynie początek... M podłączył węża do bojlera woda leje się na całego do basenu po czym wchodze do kuchni a z calutkiego sufitu kapie mi woda na głowe. Patrze a całe ściany mokre. Wołam do M poprawną polszczyzną;), że chyba bojler dupnął żeby szybko tam leciał;)a M do mnie, że wąż wypadł :/ehs i cała łazienka zalana troche pokoju chłopaków, kuchnia na dole i troche jadalni ehs:/No więc zamiast relaxującej niedzieli w ogródku mieliśmy pełno sprzątania. Ja z tego wszystkiego usnęłam o 15 i wstałam przed 18 więc zabardzo nie wiem jak owe sprzątanie wyglądało ale jak wstałam to dom wyglądał już przyzwoicie;)
Chwała Panu, że mamy drugi dzień upałów w UK i wszystko wyschło. Na dodatek woda ciepła nam wczoraj wysiadła :/no i zostaliśmy bez ciepłej wody co by było mało jak podgrzewałam chłopakom wode w czajniku to czajnik odmówił posłuszeństwa ale po chwili się zreflektował i zaczął znów działać;)
Co by tu dodać do naszej listy wylał nam się olej czy jakieś inne dziadostwo co M przewoził w bagażniku i cały bagażnik śmierdzi. Dziś to M czyścił i mam nadzieję, że do środy wyschnie bo w środe oddajemy naszego starego poczciwego seacika a jedziemy odebrać nasze nowe dużo większe autko. Ale o tym to może jutro lub pojutrze bo dziś to te same złe rzeczy;)a co do autka w czwartek M stuknął gościa na parkingu kurka tyle lat przejeżdzonych seacikiem i nigdy nic się nie stało a tu na sam koniec taki numer:/dobrze, że nic się nie stało.
A i jeszcze kółko w wózku się przebiło;)

Dziś popołudniu na szczęście bojler został naprawiony i wszyscy wzieliśmy relaksującą kąpiel. Ehs człowiek to sobie nie zdaje sprawy jak podstawowe rzeczy są niezbędne i takie oczywiste dla nas dopiero jak ich zabraknie to odczuwamy dyskomfort i doceniamy co mamy.
Nawet zwykła kąpiel w wannie tak cieszy!

PS z góry przepraszam za jakiekolwiek literówki czy błędy nie czytam tego drugi raz bo mnie chyba szlak trafi;)
no to miłego tygodnia :*

4 komentarze:

  1. No to limit złych rzeczy wyczerpany. Od jutra już same przyjemności (czego i sobie życzymy :) ))

    OdpowiedzUsuń
  2. o tak same dobre rzeczy - było by całkiem miło!
    Wam też tych dobrych:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam sie z Katka, limit wyczerpany. Teraz moze byc juz tylko lepiej :)

    OdpowiedzUsuń