mamablizniacza

mamablizniacza

piątek, 17 września 2010

pory roku takie piękne w Polsce

Jadąć dziś autobusem zdałam sobie sprawę, że w Anglii(przynajmniej u nas na północy)nie ma takich typowych przejść między porami roku. W sumie to poza tym, że w lecie jest ciut cieplej niż w zimie za wiele się nie dzieje. Wiosna i jesień to dużo deszczu, temperatury praktycznie cały czas między 8 a 19st.
A w Polsce hmmm rozmarzyłam się i chyba pierwszy raz od 3 lat odkąd jestem w Anglii przyszła za mną tęsknota za krajem ojczystym...

kiedy zima przechodzi w wiosnę i wszystko budzi się do życia, topnieją ostatnie resztki śniegu a trawa robi się coraz zieleńsza... pojawiają się pierwsze pąki a ja pamiętam jak zrzucałam z siebie czapkę i rękawice...
a potem wiosna zaczyna zmieniać się w piękne słoneczne lato którego zapach gorąca dusił i suszył mi gardło... zaczyna pachnieć świeżo skoszoną trawą a na niebie widzę tęczę...
Upalne lato zmienia się w jesień - ogniska pachną dookoła, kolorowe liście bezszelestnie spadają z drzew, chłodniejsze poranki i wieczory, słońce które już tak nie ogrzewa ale jakże cieszy,
jesień przechodzi w zimę pada coraz częściej, drobne krople deszczu ustępują miejsca śnieżnobiałym płatkom śniegu, śnieg skrzypi pod butami a za oknem -20stopni więc znów zakładałam czapkę i rękawice by za pare miesięcy oddać je wiośnie...
która to już jesień bez nas w Polsce?... :-(


sobota, 11 września 2010

wrzaskuny w stereo:)

Dokładnie tydzień temu miałam koszmarny dzień. Dzień w którym chciałoby się porzucić posadę pełnoetatowej mamy!
... od rana płacz Tymek niezadowolony, Szymek wspiera brata i też wszystko na głośne i wyraźne NIE.
Powoli mam dość... cokolwiek nie robię, cokolwiek nie wymyślę - ŹLE!!!
W końcu wpadam na genialny pomysł(przynajmniej tak mi się wydawało na początku)zabieram dzieci na spacer we wózku:)
Ubieram jedno wrzeszczące dziecko, ubieram drugie wrzeszczące dziecko - ja stoję w piżamie(od rana nie miałam jak się ogarnąć;) ). Przebieram się na szybko - wrzaskuny stoją przy drzwiach i wydzierają się niemiłosiernie. Dobra w miare gotowa otwieram drzwi na ogród - wybiegają z wrzaskiem, rozkładam wózek, pakuję jednego, pakuję drugiego... kurde nie mam kluczy od bramki:(. Wrzaskuny drą się we wózku ja lecę po klucze. Ehs wychodzimy na ulicę. Na polu jest jednak chłodniej niż mi się wydawało - ubieram chłopakom bluzy - nie muszę chyba dodawać, że płaczą przy tym i wyrywają się jak drapieżne lwy. Wszyscy sąsiedzi w oknach co to takiego co wydaje tak wysoki pisk i jest tego dwoje!!!!!????
Tak,tak to moje dzieci!!!
Jedziemy dość szybko w sumie to chyba z boku musi wyglądać jakbym uciekała z wózkiem hahaha:)
Ehs dochodzimy do głównej ulicy a chłopcy dalej niezadowoleni - bez ciastek się nie obejdzie.
Wjeżdżamy do sklepu, łapie pierwsze lepsze zwykłe ciastka bez czekolady i masy - nie patrząc zbytnio na ich skład. Pani kasuje - 35p. Wyciągam kartę... w międzyczasie Tymek nogą zwalił pół regału żelków:(... podaje pani kartę... pani do mnie, że kartą to tylko od 5f można u niej płacić...kolejka rośnie;)...Szymek zainteresował się batonami koło kasy... no to ja do pani, że może ja tu jej zostawie chłopaków i polecę szybko coś dokupić żeby to 5f było. Hmm biorę kanapki(od rana nie jadłam a już 13sta),duuuuże mleko, kawę i jest na pewno ponad 5f...wprowadzam pin ...nie zaakceptowało karty ... chłopaki zjadły już pół paczki tych ciastek więc muszę jakoś za nie zapłacić... ludzie w kolejce chcą mnie zlinczować:)...dobra próbujemy z tą kartą jeszcze raz ufff zaakceptowało:)
Wyjeżdzamy ze sklepu, chłopaki zadowolone - jedno ciastko w jednej ręce drugie w drugiej.
Jedziemy ulicą ja jem na szybko kanapki ...a ciastka chłopaków znikają w zastraszającym tempie więc zmierzamy w kierunku domu.
No to pobyt na świeżym powietrzu na dziś można odfajkować;)

piątek, 3 września 2010

pięknie!

Od tygodnia słońce rozpieszcza nas na Wyspie!
Jest cudnie!
Pachnie ostatnim tchnieniem lata!
Dzieci zadowolone biegają po ogrodzie a ja mogę z filiżanką herbaty siedzieć na schodach i patrzeć na jeszcze zielone drzewa!
Ładuję akumulatory na deszczowe jesienne dni...

środa, 1 września 2010

mama

Te dni kiedy zostawiony gdziekolwiek tak po prostu leżałeś

Te dni kiedy w delikatnym bezruchu tak cichutko czekałeś

Te noce kiedy przesypiałeś, te chwile które mnie wołałeś

Dzień w dzień mówiłam a Ty jakby rozumiałeś

Co noc czuwałam a Ty smacznie spałeś

Jestem mamą... i to Ty mnie tak pierwszy nazwałeś